Notka pod rozdziałem, PROSZĘ PRZECZYTAJ! :)
Stałem w
drzwiach nieco oszołomiony. Przede mną stała Clary i Miller całujący się, a
ponoć on jest jedynie jej przyjacielem. Sam nie wiem, czego oczekiwałem -
przecież nie znaliśmy się, a te pocałunki były spowodowane jedynie przez jakąś
durną grę. Ale czułem, że znaczyły jednak coś więcej, przynajmniej dla mnie.
Naprawdę ją polubiłem.
Ruszyłem
do przodu, chcąc wyjść na zewnątrz i ogarnąć sobie to wszystko. Może za dużo
wymagałem? Prawda, chciałem się z nią umówić, ale jeśli ona odmówiłaby to
wyszedłbym na głupca. Przechodząc koło niej, mruknąłem tylko ciche
„przepraszam” i udałem się w kierunku schodów.
Nie
miałem zamiaru czekać. Po prostu szedłem wciąż w dół schodów, nie mogąc się
doczekać aż wyjdę na świeże powietrze i odetchnę z ulgą. Ale głos Clary nie
dawał za wygraną.
-
Justin!
Byłem
jak w transie. Moje nogi wciąż szły do wielkich, drewnianych drzwi. Pozostało
tylko kilka kroków. W końcu ciągnąc mocno za klamkę znalazłem się na dworze.
Czekałem, aby usłyszeć huk drzwi, ale zamiast tego ktoś delikatnie je zamknął.
-
Justin, proszę, porozmawiaj ze mną - powiedziała spokojnie Clary.
Odwróciłem
się i spojrzałem w jej twarz.
- Nie
mamy o czym rozmawiać.
-
Przeciwnie, mamy. Posłuchaj, jedną z moich życiowych zasad jest…
- Nie
chcę słuchać twoich życiowych zasad! - burknąłem.
-
Wysłuchaj mnie, Justin. Jedną z moich życiowych zasad jest to, aby nie całować
chłopaka, którego prawie nie znam. Dla nikogo nie złamałam tej zasady, zrobiłam
to tylko z tobą. - Do czego ona zmierza? - I nie żałuję, wręcz na odwrót. Mam
zamiar zrobić to ponownie - zakończyła, podchodząc do mnie i dotykając dłonią
mojej szyi zbliżyła swoją twarz do mojej i pocałowała.
Byłem
nieźle zdziwiony. Cholera, jakkolwiek to nie zabrzmi, ona łamała swoje życiowe
zasady dla mnie, chociaż wcale mnie nie znała. Był to swego rodzaju zaszczyt.
Swoje
ręce przeniosłem na jej biodra i okrężnymi ruchami kciuka pieściłem jej
delikatną skórę, która pachniała perfumami od Christiny Aguilery. Clary
natomiast przeniosła dłonie na moją szyję, przyciągając mnie jeszcze bardziej
do siebie. Pogłębiłem pocałunek, a nasze języki stoczyły zaciętą walkę o
dominację. Później jednak coś przemknęło mi przez myśl i postanowiłem przerwać
pocałunek.
-
Dlaczego mi się tłumaczyłaś? - zapytałem śmiało. Nie trudno było zauważyć
rumieńce na jej policzkach.
- Sama
nie wiem… Coś kazało mi pobiec za tobą i wytłumaczyć, że pocałowałam Mac’a
tylko ze względu na Liz.
- Co?
- Nie
chciałam stracić przyjaciółki tylko przez to, że czuła się zażenowana -
odpowiedziała.
Pokiwałem
głową na znak, że już rozumiem całe to zajście. Ująłem ją za rękę, chcąc
jeszcze z nią porozmawiać i wtedy zobaczyłem trzech facetów siedzących na
drzewie z aparatem w ręku.
- Kurwa
- mruknąłem. Clary spojrzała na mnie ze zdziwieniem, nie wiedząc co jest nie
tak. Wyjąłem iPhone’a z kieszeni i szybko napisałem do Ryana.
Do: Ryan
Paprazzi mnie przyłapali, wracam do domu
bro. Do zobaczenia jutro czy coś.
Pociągnąłem
dziewczynę za rękę i szybko poszliśmy do mojego mustanga. Lekko protestowała,
ale po chwili oddała się mi całkowicie. Otworzyłem jej drzwi, a kiedy siedziała
już w moim samochodzie usiadłem na miejscu kierowcy.
Od: Ryan
Przyłapali na tym, że wyszedłeś? Co jest?
A po drugie jak chcesz jechać skoro piłeś?
- Co się
stało? - zapytała Clary.
- Jeśli
nie chcesz, aby pod twoim domem siedzieli ludzie z aparatami i robili tobie
zdjęcia na każdym kroku musisz spędzić noc u mnie - powiedziałem. -
Przepraszam, ale oni żerują na mojej osobie.
Do: Ryan
Walić to, nie wypiłem dużo. Nie na tym,
na czymś innym.
- Moi
rodzice są przekonani, że źle się czuję i śpię. Co zrobią rano? - spytała.
-
Wymyślisz coś, wiem o tym - uśmiechnąłem się do niej blado.
-
Zadzwonię do brata, może on coś wymyśli - odwzajemniła uśmiech.
- Masz
brata? Młodszego?
- Nie,
George może już legalnie być napity. Liz ma młodszą siostrę, Melissę -
wyjaśniła.
A ja
znów poczułem wibracje mojego iPhone’a.
Od: Ryan
Dobra, pogadamy o tym jutro. Trzymaj się
buddy.
- Oprócz
Jaxona, którego już poznałaś - uśmiechnąłem się na to wspomnienie - mam jeszcze
siostrę Jazzy.
Włączyłem
radio, w którym leciała akurat piosenka Undressed
Kima Cesariona.
- Ugh,
nienawidzę tej piosenki - burknął Justin, przekręcając kluczyk w stacyjce i
cofając.
-
Dlaczego? Dobrze śpiewa, choć tekst jest trochę… dziwny - odrzekłam, szukając w
torebce mojej komórki.
- Nie
lubię, kiedy facet tak wyje kiedy śpiewa.
- To
oznacza, że jest naprawdę utalentowany. Umie śpiewać wiele oktaw, to się
szczyci.
- No
tak, przecież ty wiesz dużo o śpiewaniu - powiedział z nutą sarkazmu w głosie.
- A
żebyś wiedział! W szkole jestem na profilu wokalistycznym, więc jednak coś na
ten temat wiem - wysyczałam. Niech nie uważa siebie za najwspanialszą gwiazdę
pop’u, większość osiągnął dzięki ładniej buźce. Ugh!
-
Przynajmniej już wiem, czemu jako jedyna
nie fałszowałaś na imprezie - uśmiechnął się. - Byłaś świetna.
Chciałam
się zapaść pod ziemię. Nie lubię, ba!, wręcz nienawidzę kiedy ktoś mówi o moim
śpiewaniu - czy dobrze, czy źle. Musiałam i chciałam jak najszybciej zmienić
temat.
- Z tego
co się orientuję, nie mieszkasz w Marco Island*, więc o jaki dom ci chodzi? -
zapytałam.
-
Zapewne też się orientujesz, że do biednych nie należę, więc kupiłem sobie
tutaj dom. Mam zamiar przyjeżdżać tu na wypoczynek od tego - zaczął machać ręką
szukając odpowiedniego słowa - wszystkiego.
Nieźle
mnie zamurowało. Ciężko u nas znaleźć jakikolwiek dom do kupienia, a jeśli już
jakieś są, to na pewno nie w stylu Justina. Odwróciłam głowę i zobaczyłam na
twarzy gwiazdora cwany uśmieszek. Teraz byłam bardziej niż pewna, że robił
sobie jaja.
- Nie
żartuj sobie ze mnie, tylko powiedz prawdę.
-
Dooobra - przeciągnął. - Wiesz, mam tu kumpla, Ryana. On ma tu niezłą willę,
inwestowałem w kilka mebli bo mam zamiar chwilę tutaj pobyć. Wiesz, miasto niby
duże ale nie mieszka tu wiele osób.
- Znam
to miasto jak własną kieszeń, jeśli mówisz o willach to musi to być gdzieś na
zachodzie i przy brzegu.
- 841
Partridge Ct, kojarzysz tą…
- …
wielką, kremową willę z trzema garażami i palmami na ogrodzie? - palnęłam.
Żadna inna nie pasowałaby bardziej do osoby samego Justina Biebera.
-
Dokładnie.
Popatrzyłam
na prawo chcąc zobaczyć widoki z okna, ale jedyne co zobaczyłam to kolorowe
światła od głównych bloków handlowych. No ale, czemu się dziwić, jeśli nic
ciekawego poza tymi wielkimi budynkami tutaj nie ma.
- A ty,
gdzie mieszkasz? - spytał nagle, wyrywając mnie z zamyślenia.
-
Copperfield Ct, dokładniej to 305 Copperfield Ct - mruknęłam. - Nie tak
luksusowo jak twoja dzielnica, ale też nie najgorsza.
- No
tak, masz rację - powiedział.
Prychnęłam,
aż kierujący Justin Bieber spojrzał na mnie odwracając wzrok od kierownicy.
- Co?
-
Przecież ty nawet nie wiesz, gdzie jest Copperfield Ct, ale twoja kultura
wymaga byś potwierdzał moje słowa!
-
Przynajmniej jestem kulturalny - uśmiechnął się i odwrócił głowę, by później
szybko zahamować i skręcić w lewo. - Prawie zapomniałem, że jedziemy do Ryana.
- On nie
będzie miał nic przeciwko, gdy zastanie mnie w swoim domu?
- Nie
zastanie cię, to po pierwsze, a po drugie twoją obecnością na pewno nie
pogardziłby - odrzekł Justin.
-
Czekaj, jak to nie zastanie mnie? Przecież sam powiedziałeś, że jedziemy do
niego.
Chłopak
mocno westchnął i widziałam, że zaczynał się denerwować. Gdyby jednak od razu
wszystko wyjaśnił nie byłoby problemu.
-
Zadajesz strasznie dużo pytań - jęknął.
- I nie
mam zamiaru przestać, jeśli mi od razu nie odpowiesz. Więc...?
- Ryan
przenocuje zapewne w domu jakiejś naiwnej i napalonej dziewczyny, a wróci jakoś
po szesnastej, dlatego cię nie zastanie - wyjaśnił. - Zadowolona?
-
Bardzo, dziękuję.
Reszta
drogi minęła w komfortowej ciszy. Widziałam, jak chłopak co jakiś czas odwracał
głowę w moją stronę, ale nie odezwał się ani słowem. W głębi duszy trochę tego
żałowałam, bo dobrze mi się z nim rozmawiało.
-
Jesteśmy, wysiadaj maleńka - powiedział nagle, a ja ocknęłam się i wysiadłam.
Moim
oczom ukazała się willa, którą miałam okazję widzieć już nie raz podczas
spacerów ze znajomymi. Justin popędził mnie, więc weszłam prędko do środka i z
ulgą ściągnęłam szpilki. Bieber zrobił to samo ze swoimi Suprami i usiadł na
wielkiej, skórzanej kanapie w salonie. Stanęłam niepewnie przed nią, nie
wiedząc co mam robić.
- Co
teraz? - zapytałam.
-
Powinniśmy iść spać. Co jak co, to był długi i ciekawy wieczór. Dam ci moją
koszulkę, nie musisz spać w tej kiecce, no chyba że wolisz spać bez niczego…
Nie
skończył, po rzuciłam w niego poduszką. Zaśmialiśmy się z zaistniałej sytuacji,
po czym chłopak wstał i powolnym krokiem podszedł do mnie. Kiedy stał tuż
przede mną, ujął swoją dłonią mój podbródek i uniósł ku sobie, aby później
pochylić się i musnąć swoimi wargami moje. Widział, że nie protestuję więc
postanowił działać dalej i pocałował mnie. Przyznaję się bez bicia, że nie
wiedząc co robię pogłębiłam pocałunek nie musząc prosić go o dostęp. Jus
zjechał ze swoimi dłońmi na moje pośladki i dokładnie wtedy zdałam sobie sprawę
z tego co się dzieje i odepchnęłam go od siebie kładąc moje dłonie na jego
torsie.
- Nie.
Nie mogę - powiedziałam stanowczo.
- W czym
tkwi problem? Ja tego chcę, ty tego chcesz.
- W czym
problem? Może w tym, że prawie cię nie znam, a coś ciągnie mnie do ciebie choć
nie powinno?
Popatrzył
się na mnie przenikliwym wzrokiem. Wiedziałam, że nie powinnam była tego mówić,
ale słowa same wypłynęły z moich ust. Zażenowana ściągnęłam ręce z jego torsu i
zasłoniłam nimi moją twarz i mruknęłam ciche:
-
Przepraszam, nie powinnam…
- Nie -
przerwał mi. - Nie tłumacz się. Ja też czuję to samo i to ja przepraszam, trochę
przegiąłem.
Przejechał
dłonią po swoich włosach lekko ciągnąc za końcówki. Co jak co, wyglądało to
seksownie.
- Nie,
to też moja wina. Mogłam zastopować, nie robiłam tego więc odebrałeś to jako „tak,
pozwalam ci”.
- Ale to
naprawdę moja wina.
- Jeśli
będziemy się tak obwiniać spadnie nasze poczucie wartości, więc może podzielmy
winę na pół - zaproponowałam. - Co ty na to?
Uśmiechnął
się.
-
Świetny pomysł.
Chłopak
zaprowadził mnie na górę, po czym rzucił mi o wiele za duży na mnie żółty
T-shirt. Nie potrzebowałam spodni, koszulka sięgała mi za kolana, była jak
sukienka. Poszłam we wskazanym przez Justina kierunku i trafiłam do wspaniale
urządzonej łazienki. Weszłam pod prysznic i pozwoliłam kropelkom wody oczyścić
moje ciało ze stresu związanego z dzisiejszym dniem. Kiedy wyszłam, byłam już
całkowicie trzeźwa. Moje włosy wyprostowały się, ale make-up wciąż się trzymał
- jednak ten wodoodporny tusz do rzęs był naprawdę wodoodporny!
Gdy
wróciłam do sypialni Justina, w której miał mi pokazać moje miejsce spania
zastałam go siedzącego na łóżku i przeglądającego Instagram. Ale najważniejsze
- uwaga, siedział b e z koszulki, w samych zielonych spodniach, które sięgały
mu kolan. Przełknęłam ślinę i podeszłam do niego krzyżując ręce na piersi.
- Więc?
- zapytałam.
Spojrzał
na mnie znad swojego iPhone’a i uśmiechnął się. Wstając rzucił smartphona
gdzieś na łóżku rozmiarów Clifornia King Bed.
- Chodź,
zaprowadzę cię - powiedział.
Ruszyłam
za chłopakiem aż do momentu kiedy otworzył dębowe drzwi od pokoju w delikatnym,
kremowym kolorze. Jeśli mam być szczera, o wiele bardziej podobała mi się
sypialnia Justina zrobiona w nowoczesnym stylu - jedna ściana była czarna, do
łóżka wchodziło się po trzech podświetlanych - również czarnych - półokrągłych
schodkach. Ale, to tylko na jedną noc. Przeżyję.
Odwróciłam
się do Biebera i pocałowałam go w policzek mrucząc ciche „dobranoc”. Justin
odsunął mi włosy za ucho i uśmiechając się nachylił swoją głowę i szepnął
seksownie:
-
Dobranoc księżniczko.
Lekko
pocałował moje ucho po czym odsunął się. Przez moje ciało przeszedł miły
dreszcz.
- Jeśli
będziesz czegoś potrzebować, po prostu wejdź do mojej sypialni nie krępuj się -
odrzekł na odchodne, po czym zniknął.
Położyłam
się na łóżku licząc na przyjemny sen. Zasnęłam.
Biegłam przez cholernie ciemny las i choć
chciałam się zatrzymać, wiedziałam, że nie mogłam. Musiałam uciekać od tego,
aby się w nim zauroczyć. Nie chciałam przeżywać ponownie tego samego bólu i
zawodu, ale, cholera, to w jaki sposób mnie traktuje, w jaki sposób do mnie
mówi sprawia, że ciężko jest od tego uciec. Widziałam wiele czarnych drzew,
które chciały mnie złapać w swoje sidła i zmusić do czegoś, co na pewno było
złe. W końcu zauważyłam jakieś światło i pobiegłam w jego kierunku. Nie czułam
igieł pod nogami, pomimo tego iż biegłam
na boso. Kiedy dotarłam do światła - zamarłam. Mój brat wisiał na jednej z
gałęzi wielkiego dębu. W dodatku wisiał na sznurku zawieszonym na jego szyi.
- Nie! George, nie! Proszę, zejdź stamtąd!
Nie zostawiaj mnie! - krzyczałam.
Podeszłam do ciała brata i zaczęłam nim
szturchać, jakby chcąc go obudzić. Łzy ciekły po moich policzkach, a ja wręcz
się nimi dławiłam. Przyłożyłam palce do jego szyi i nic nie poczułam. Nic.
Kompletnie - nie miał pulsu. On nie żył. Mój kochany starszy braciszek, który
zawsze mnie chronił przed chuliganami umarł. Opadłam na kolana i zaczęłam
krzyczeć z bólu jaki czułam w moim sercu. Straciłam jedną z najważniejszych
osób w moim życiu.
- Dlaczego? - zapytałam. - Co takiego
zrobiłam, że zasłużyłam na stracenie go?
Na korze drzew pojawiał się krwawy napis.
Podeszłam do jednego z nich i zaczęłam czytać po kolei litery znajdujące się na
dwunastu drzewach.
NIE STRACIŁABYŚ GO, GDYBYŚ BYŁA SZCZERA W
TYM, CO NAPRAWDĘ CZUJESZ.
Zaczęłam ponownie krzyczeć. Czułam już
nie tylko ból psychiczny, ale i fizyczny. W moje ciało wbijały się miliony
igieł.
Poczułam
jak ktoś szarpie moimi ramionami. Otworzyłam oczy i poczułam niesamowitą ulgę,
kiedy zobaczyłam, że to Justin. Patrzył się na mnie z troską. Z moich analiz
wynikało, że jest wciąż noc, ponieważ promienie słońca nie przedarły się do
pokoju.
- Nic ci
nie jest? - zapytał chłopak i usiadł skraju łóżka.
Otworzyłam
szerzej oczy i powiedziałam ciche:
- Nie.
Dlaczego?
-
Strasznie krzyczałaś, bałem się o ciebie. Kiedy wszedłem kopałaś nogami i
płakałaś - wyjaśnił.
Przed
moimi oczami pojawił się mój sen. Dokładnie - sen. To był tylko sen, mojemu
bratu zapewne nic nie jest. A ja jestem w łóżku, a nie w lesie.
- Miałam…
miałam koszmar - wydukałam. - Przepraszam, jeśli cię obudziłam.
- Nie
spałem.
Wciąż
patrzył na mnie z troską. Poczułam przyjemne ciepło na sercu. Ktoś w tej chwili
się o mnie troszczy, pomimo tego, że jest, hmm… 3 nad ranem?
- Na
pewno już wszystko w porządku? - spytał.
Pokiwałam
głową na znak „tak” i blado się uśmiechnęłam. Przypomniałam sobie słowa
wypisane krwią na drzewach. NIE
STRACIŁABYŚ GO, GDYBYŚ BYŁA SZCZERA W TYM, CO NAPRAWDĘ CZUJESZ.
- Justin
- rzekłam kiedy już wstawał z łóżka - wiem, jak to zabrzmi… Ale mogłabym z tobą
spać?
Uśmiechnął
się delikatnie. Ale wiedziałam, że w duchu czuje, że mu ufam. No cóż, mimo
wszystko tak było.
- Jasne.
Chodź do mnie.
Pomógł
mi wstać, po czym objął mnie ramieniem i ruszył ze mną do jego sypialni.
Leżałam po lewej stronie czując się trochę niekomfortowo. Zamknęłam oczy, kiedy
poczułam silne ramiona oplatające mnie w talii.
- Justin…
- mruknęłam.
-
Spokojnie, nie dotknę cię w ten sposób jeśli
nie będziesz chciała - powiedział i pocałował mnie w czoło. Liz najprawdopodobniej
powiedziałaby teraz „awww”, ale skoro jej tu nie było, zrobił to mój umysł.
Zasnęłam
w ramionach Biebera czując się bezpiecznie i spokojnie, co ostatnio było u mnie
rzadkością.
Muszę
przyznać - lubię go.
*Marco Island - małe miasto na Florydzie, posiadające znowuż nie tak małe km2, natomiast mające trochę ponad 13 tysięcy mieszkańców. Leży przy brzegu, przez co jest wiele wysepek w środku miasta.
*Marco Island - małe miasto na Florydzie, posiadające znowuż nie tak małe km2, natomiast mające trochę ponad 13 tysięcy mieszkańców. Leży przy brzegu, przez co jest wiele wysepek w środku miasta.
* * *
Od autorki: HEJ, CO SIĘ Z WAMI DZIEJE? INFORMUJĘ 7 OSÓB, WIĘC CHOCIAŻ OD NICH CHCIAŁABYM ZOBACZYĆ KOMENTARZ POD ROZDZIAŁEM! :) JEŚLI PRZECZYTAŁEŚ ROZDZIAŁ, TO SKOMENTUJ CHOCIAŻ ZWYKŁĄ ".", CZY ":)". TO BĘDZIE DLA MNIE ZNAK, ŻE KTOŚ TO CZYTA! :)
Poza tym, rozdział troszkę inny niż zazwyczaj - przynajmniej tak mi się zdaje. Co sądzicie? :) Jakiego Justina bardziej lubicie - słodkiego czy seksownego i bezczelnego? Jaką Clary bardziej wolicie - nieśmiałą czy pewną siebie?
Dziękuję, że to czytasz. Jestem Ci bardzo wdzięczna! :)
xoxox
o mój boże, mega. naprawde, świetnie piszesz! mam nadzieje, że rozdziały będa częściej, bo jak wchodze i widze, że nie ma nowego to sram XDD
OdpowiedzUsuńkc ♥
jejku fgdfxdghfghgfcxghn uwielbiam tooooooooooooooo! nie mogę się doczekać następnego!:) @ilysm_jb_smg
OdpowiedzUsuńactssbjufcbiyt boski *-* Justin słodki , Clary pewna siebie, zdecydowanie.
OdpowiedzUsuńCzekam nn <3 @natalusia99
heartbreaker-justinandmelanie.blogspot.com
cudnie piszesz :) zrob tak zeby mogli pisac komentarze osoby bez konta to bedziesz miec ich wiecej :)
OdpowiedzUsuńWedług mnie możesz tak przeplatać raz słodki a raz seksowny i bezczelny Justin z Clary tak samo raz nieśmiała a raz pewna siebie. A tak po za tym to zarąbisty rozdział już nie mogę się doczekać kolejnego. Z tymi anonimami to jest dobry pomysł bo może czyta ktoś kto nie ma konta i dlatego nie komentuje.
OdpowiedzUsuńNiesamowity rozdzial,tak zadko dodajesz rozdzialy...trudno:(
OdpowiedzUsuńDopiero odkryłam to opowiadanie a juz je polubilam :) będę tu częściej zaglądać. :)
OdpowiedzUsuńWow boskie jest moje ulubione. Dzieko ze odblokowałaś komętarze
OdpowiedzUsuń♥
OdpowiedzUsuńUwielbiam te opowiadanie ;) proszę dodaj szybko kolejny
OdpowiedzUsuńNajlepsze ;)
OdpowiedzUsuńJejku *o* Cudowny !!!
OdpowiedzUsuńSuper piszesz
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie
OdpowiedzUsuńOo nowu rozdział odrazu lepszy humor w pn dzięki
OdpowiedzUsuńUwielbiam i dzieki ze piszesz
OdpowiedzUsuńCholera, jesteś genialna :))
OdpowiedzUsuńgenialny *-*
OdpowiedzUsuńFajne
OdpowiedzUsuń