czwartek, 27 lutego 2014

~ 2 ~ Podobała mi się jej pewność siebie.

Zadzwoniłem do Lil’a z powiadomieniem, że za niedługo powinniśmy być na miejscu. Ryan jednak cały dzień mówił o tym, jaka ta dziewczyna ze sklepu była piękna. Nie powiem, że się z nim nie zgodziłem, bo była naprawdę cudowna. Zszokowałem go tym, że mam jej numer telefonu, ale to już jego problem, że nie jest mną. Kiedy widzę dziewczynę, której nie zależy na mojej kasie, ba, ona nawet nie wiedziała, że jestem sławny, wtedy od razu ją lubię - jakkolwiek to zabrzmi.
Ubrałem się w zwykły biały top, skórzaną kurtkę i czarne spodnie oraz złote Supry. Wyglądałem naprawdę okay. Włosy poprawiłem żelem, ubrałem moje czarne Raybany i byłem gotowy do wyjścia. Trochę się odstawiłem, ale niech ludzie wiedzą, kto będzie bezwarunkowym królem imprezy!
Ryan prowadził mojego mustanga, ponieważ on i tak nie może pić. I chyba trochę długo pozostanie idealnie trzeźwy, ale jak to mówią - choroba nie wybiera. Wchodząc do środka nieźle się zdziwiłem - albo Lil ostrzegł ludzi, że JB tu przybędzie, albo ludzie na Florydzie są tacy boscy i jedynym sposobem zainteresowania celebrytą jest patrzenie się na niego połykającym wzrokiem.
Przywitałem się z moimi kumplami, po czym jeden z nich krzyknął:
- JB! Zaczynamy karaoke, chcesz wziąć udział?!
- Dzięki bro, ale lepiej będzie, jeśli zacznie ktoś inny.
Odszukałem wzrokiem scenę. Wgramolił się na nią jakiś tleniony blondyn i zaczął wyć do mikrofonu. Myślał, że dzięki farbowanym włosom stał się fajniejszy? Ha, jeśli tak, to jest w totalnym błędzie. Usłyszałem, że ponoć miał śpiewać With you Chrisa Browna, ale coś mu to nie wychodziło. Odwróciłem się do barku i zamówiłem drinka, czekając tylko, aż facet skończy śpiewać. Nagle usłyszałem piski i brawa, a później zmianę muzyki. Stwierdziłem, że i tak znów ktoś będzie fałszował, więc nawet się nie odwróciłem. Ale nagle do moich uszu dostał się anielski głos, żadnego fałszu. Natychmiast odwróciłem głowę i zobaczyłem brunetkę ubraną w czerwoną, kwiecistą sukienkę i czarne szpilki.

- Nie pójdę śpiewać, nie ma mowy! - krzyczałam.
- Przestań świrować Clary, tylko idź! Masz boski głos! - odkrzyknął mi Miller.
Cóż, nigdy nie umiałam zbytnio sprzeciwiać się moim najlepszym przyjaciołom, a Malcolm był jednym z nich. Ksywę Miller uzyskał dzięki swoim nałogom do tej firmy jogurtów.
- Ale ja nawet nie wiem co mam zaśpiewać!
- Zaśpiewaj Honeymoon Avenue, mam pendrive’a, przy okazji rozsławisz trochę naszą szkołę - odparła Liz.
Kiedy miałam odpowiedzieć nie!, Miller złapał mnie w talii i wzniósł na scenę. Moje okrzyki w formie protestu i walenie go pięściami po plecach niestety nic nie dały. Podał pendriva muzykowi a mnie postawił przed mikrofonem i pokazał dwa kciuki w górę.
- Nienawidzę cię!
- Wcale nie, jestem twoim najlepszym przyjacielem, a ty mnie kochasz po bratersku - odrzekł. Teraz nienawidziłam go jeszcze bardziej.
- Przestań jęczeć, śpiewaj! - powiedział i zszedł ze sceny, następnie stanął obok Liz.
Usłyszałam pierwsze takty piosenki, którą sama napisałam, a Bruce z naszej szkoły stworzył do niej muzykę. Postanowiłam, że nie mam się czego bać, ten facet przede mną śpiewał na pewno o wiele gorzej.
- Baby, you know how to drive in rain… - śpiewałam. - When we were on Honeymoon Avenue…
O dziwo, ludzie nie obrzucili mnie pomidorami. Zapewne jeszcze nie zdążyli po nie pójść. Albo na imprezie nie było pomidorów.
- They say only fools fall in love (…) Honey, I know, we can find our way Home...
I bum! Skończyłam śpiewać. Obejrzałam się wokół sceny - nikt niczym we mnie nie rzucił. Woah, chyba nie było aż tak źle. Nagle zauważyłam jak wszyscy klaszczą i wołają, że byłam świetna. Miłe uczucie, nie powiem. Postanowiłam zejść ze sceny, kiedy nagle się potknęłam zleciałam z niej. Brawo, Clary, nie ma to jak popisać się swoim fałszem a później jeszcze spaść ze sceny. Zamknęłam oczy i czekałam, aż spadnę na twardą podłogę w domu Lil’a ale tak się nie stało. Otworzyłam oczy, by zobaczyć co się dzieje i zobaczyłam przed sobą twarz nikogo innego jak Justina.

- Następnym razem kiedy będziesz schodzić ze sceny, patrz pod nogi - ostrzegłem. Lekko opuściłem ją na ziemię, a ona poprawiła swoją sukienkę i nerwowo oblizała usta.
- Najprawdopodobniej nie będzie następnego razu - mruknęła.
- Co? - zapytałem z niedowierzaniem. - Masz  zarąbisty głos, shawty!
- Jasne, ludzie poobrzucaliby mnie pomidorami, gdyby tylko Lil postanowił je kupić. Ale zapewne nie kupił ich tylko dlatego, że moja sukienka jest zbyt boska i może chciałby ją jeszcze odkupić, a brudna na nic się nie zda.
Zaśmiałem się. Miała poczucie humoru, które odpowiadało mi w stu procentach.
- A ty co tu robisz? - spytała.
- Stoję?
- Nie, mam na myśli co robisz na imprezie.
- Imprezuję?
W głośnikach muzyka zmieniła się na I’ll be gone Linkin Parku. Z przyzwyczajenia potupałem nogą do rytmu, ale szybko przestałem widząc zdenerwowane spojrzenie Clary.
- Kiedy coś się pytam, mógłbyś odpowiadać po ludzku. Naprawdę.
- No ale co się robi na imprezach? Imprezuje, tak?
Pokiwała w zdenerwowaniu głową i popatrzyła się w sufit wzdychając ciężko. Nagle podszedł do niej jakiś napakowany chłopak z czarnym fullcapem ubranym tył na przód. Przytulił ją mocno, ona jego zresztą też i krzyknął z powodu głośnej muzyki.
- Byłaś niesamowita, Clary! A, i nic ci nie jest?
Dziwnie się poczułem. Nie wiedziałem, że ma chłopaka. Zresztą, co mnie to obchodzi? Mogę mieć każdą dziewczynę na tej sali. Ale czego też mogłem się spodziewać? Śliczna dziewczyna i miałaby nie mieć chłopaka? Dobra, czemu ja o tym myślę?
- Nadal jestem na ciebie wkurzona, więc lepiej odejdź i daj mi skończyć rozmawiać - rozkazała. Odepchnęła chłopaka od siebie i złożyła ręce na piersi. - Wyrwij sobie jakąś laskę, będziesz miał o czym opowiadać kolegom.
Wkurzona? Ma sobie znaleźć jakąś laskę? O co chodzi? Która dziewczyna zwraca się tak do swojego chłopaka?
- Okej, okej, rozumiem. Lecę poszukać Liz, później pogadamy mała! - Podszedł do mnie, poklepał mnie po ramieniu i szepnął mi do ucha - Nie spiernicz tego, stary. Jeśli ona chce z tobą gadać, a nie jesteś mną ani jej bratem, to naprawdę musi cię lubić.
I odszedł, a ja zostałem sam z Clary. Znowu.
- Kto to był?
Wiedziałem, że nie powinienem pytać, nie znam jej. Ale te słowa same ze mnie wyszły.
- Co?
- Uhm, przepraszam, wiem, że nie powinienem… - Podrapałem się nerwowo po karku.
- Po prostu nie usłyszałam co mówiłeś - oznajmiła.
Matko, Justin, czy ty naprawdę jesteś aż taki głupi?
- Zapytałem, kto to był, ale nie musisz odpowiadać bo prze…
- To był Miller, a właściwie Malcolm, mój najlepszy przyjaciel - przerwała mi.
Oh, więc nie ma chłopaka?
- Nie, nie mam - uśmiechnęła się.
- Hmm?
- Nie mam chłopaka.
- Ale skąd ty…
- Powiedziałeś to na głos - zaśmiała się.
Boże Wszechmogący, dlaczego teraz tracę kontrolę nad własnym ciałem?!
Chciałem się odezwać, kiedy podeszła ta dziewczyna z centrum handlowego, która była tam razem z Clary. Wyglądała naprawdę okay, ale to nie był mój typ dziewczyny. Uśmiechnęła się szeroko na mój widok pokazując swoje śnieżnobiałe zęby.
- Cześć Justin! - krzyknęła radośnie, po czym zwróciła się do Clary. - Gramy w butelkę, idziesz?
- Jasne! - odkrzyknęła jej i już miała iść kiedy złapała mnie za rękaw kurtki i pociągnęła za sobą.
- Co jest? - zapytałem zdezorientowany.
- Zagrasz z nami.
- A czy ja się zgadzam?
- A czy mnie obchodzi twoje zdanie na ten temat?
Nic nie powiedziałem, tylko ruszyłem za dziewczyną. O dziwo, podobała mi się jej pewność siebie.

* * *

Od autorki: Przepraszam za tak beznadziejny rozdział. Naprawdę, bardzo przepraszam.
OH MOTHER OF GOD - ponad 1.300 wyświetleń na blogu! Czy to sen? Nie dowierzam! I pod pierwszym rozdziałem 6 komentarzy, 4 osoby chcą być informowane... Dla mnie to ogromny sukces, chcę Wam za to bardzo podziękować! Dziękuję bardzo serdecznie Kiaudiax za korektę (której jeszcze nie zdążyłam zastosować)! Jesteś boska! Będąc już przy korekcie, chcę przeprosić za błędy, które na pewno się pojawią.
Wiem, wiem, strasznie się rozpisałam - przepraszam. Jeszcze tylko proszę o komentowanie rozdziału, jeśli go przeczytałeś, choćby zwykłą "." lub emotką. Spam zostaw w zakładce Inne historie, jeśli chcesz być obserwowany napisz pod Informowani swój nick do tt, informuję na nim za pomocą mojego nieużywanego konta. 
Dobrze, nie zanudzam dłużej, więc jedynie: enjoy the chapter and happy Mardi Gras season!

8 komentarzy:

  1. Uwielbiam twoje opowiadanie! To dopiero dwa rozdziały, zapowiada się niesamowicie :) Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów.

    Przy okazji chyba powinnaś zmienić kolor linków "Komentarze" bo nie widać ich i wygląda jakby nie można dodawać komentarzy :)

    Buziaki i weny, kochana! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie! :D Gosh, nie zauważyłam nawet tego ;o Już zmieniam kolor! :D
      kocham <3

      Usuń
  2. świetne xx + zgadzam się z dziewczyną u góry nie widać linków i jeszcze polecam wyłączyc weryfikację obrazkową

    OdpowiedzUsuń
  3. świetnie!:) czekam na nowy<3

    OdpowiedzUsuń
  4. swietny jak zawsze.Serdecznie zapraszam na swojego bloga : sad-serenade.blogspot.com.Bede wdzieczna za kazde wejście i komenatarz.

    OdpowiedzUsuń
  5. Super! Mam nadzieję że zawitasz na moim blogu:http://dangerous-love-bieber-rose.blogspot.com/ ;)
    Będę wdzięczna za każdy komentarz i wejście ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. O matko kochana strasznie mi się podoba twoje opowiadanie :) Rozdział boski *-* Pisz proszę dalej bo nie mogę się doczekać następnego xD
    Czekam nn <3
    heartbreaker-justinandmelanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetne opowiadanie :)
    Życzę dużo weny <3
    Powodzenia ♥

    http://forbidden-crystal.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń