Clary
to, Clary tamto - ciągłe zrządzenie rodziców przyprawiało mnie o dreszcze. Ileż
można mówić o tym, że powinnam sprzątać w pokoju? Rozumiem, że nie lubią
bałaganu, ale to już lekka przesada. Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę na nich
narzekać, bo dawali mi wszystko co potrzeba - łącznie z miłością - ale tej ich
gadaniny nie dało się znieść dłużej niż 5 minut. Z zamyślania wyrwał mnie mój
brat George.
- … no i
nie wiem czy powinienem teraz do niej napisać. Co ty o tym myślisz?
- Ehm… -
próbowałam wybrnąć z sytuacji. Nie lubiłam nie słuchać mojego brata, on zawsze
wysłuchiwał mnie do końca i pozwalał mi poczuć się przez to lepiej.
- Nie
słuchałaś mnie, prawda? - powiedział całkiem przekonany odpowiedzi.
-
Przepraszam, rozmyślałam nad tym, że rodzice znów kazali mi sprzątać w pokoju.
To jest naprawdę irytujące.
George
pokiwał głową ze zrozumieniem. I choć to on był tym starszym, to ja zawsze mu
doradzałam. Kup ten garnitur, nie tamten.
Coś ty, nie ma sensu poprawiać tego sprawdzianu skoro i tak wstawi ci pałę! Idź
na żywioł, co ci szkodzi! Nawet, kiedy nie doradzałam zbyt dobrze - słuchał
mnie i robił to co powiedziałam.
- Po
prostu mi powiedz, czy po spotkaniu z dziewczyną, którą naprawdę lubię, ale ona
odmówiła mi złapania za rękę, powinienem do niej napisać lub cokolwiek?
- Na
twoim miejscu napisałabym. Ale następnym razem zaczekaj aż ona da ci
jakikolwiek znak, że chce żebyś złapał ją za rękę czy objął.
- Dzięki
siostrzyczko, a teraz idź sprzątnąć pokój.
Spojrzałam
na niego jadowicie. Gdyby moje oczy miały lasery w oczach, pocięłabym go na
kawałeczki tak małe, że aż niewidoczne.
-
Spokojnie! Tylko żartowałem!
- Twoje
szczęście - powiedziałam i wyszłam z mojego dużego salonu.
Chciałam
teraz gdzieś wyjść, a choć w moim mieście nie było zbyt dużo atrakcji. Położone
w słonecznej Florydzie, a jednak nudne. Jedynym ciekawym miejscem, dzięki
któremu mieliśmy tu jakiś turystów był Aquapark. No i jeszcze gigantyczne
centrum handlowe w centrum miasta. A poza tym? Nic ciekawego. Dla przyjezdnych
atrakcją była najzwyklejsza budka z lodami - dla nas, stałych mieszkańców,
konieczność, ponieważ temperatury na Florydzie są ogromne.
-
Niedługo impreza, a ja nie mam co na siebie włożyć… Wypadałoby coś kupić -
mówiłam sama do siebie. Tak, wiem. To trochę dziwne. Ale często mi się zdarza.
Na moje
szczęście akurat dostałam SMSa. Może ktoś jest wolny!
Od: Liz
Shawty, nudzi mi się. Idziemy na miasto?
Tak,
tak, tak! Bardzo chętnie!
Do: Liz
Spotkajmy się pod moim domem!
Nie
potrzebowałam odpowiedzi, wiedziałam, że się zgodzi. Zresztą, wiedziałam wiele
rzeczy na temat Liz. To w końcu moja najlepsza przyjaciółka. Znamy się od wielu
lat.
Nie
musiałam zerkać na termometr aby wiedzieć, że jest bardzo gorąco. Ubrałam więc
jeansowe shorty, biały crop top z falbankami i czarne, dwunasto-centymetrowe
szpilki. Jestem niska, mam nie całe 155 cm wzrostu - mogę sobie pozwolić na tak
wysokie obuwie. Włosy zostawiłam rozpuszczone, jedynie kosmyki z przodu
związałam gumką z tyłu głowy. Byłam gotowa do wyjścia na zakupy.
Liz
czekała na mnie przed moim domem. Uśmiechnęła się na mój widok i jak zwykle
skomentowała ubrania, które miałam na sobie.
-
Świetnie wyglądasz! Ale mogłaś pomyśleć też o mnie, będę się czuła dziwnie
kiedy każdy chłopak będzie nas zaczepiał z twojego powodu.
Roześmiałam
się szczerze i stwierdziłam, że czas iść. Nie zajęło nam to długo, gdyż nie
mieszkam jakoś strasznie daleko od centrum miasta.
- Skoczę
tylko do bankomatu, ty już idź do środka. Zadzwonię jak wrócę! - odezwała się
Liz. Pokiwałam głową na znak zgody i weszłam do Blue Tigera.
Miałam
zamiar odwiedzić Sephore. Mam strasznie mało perfum, a ponoć zapach Rihanny Nude jest naprawdę świetny. Postanowiłam
to sprawdzić na własnej skórze. Liz jednak miała trochę racji - prawie każdy
chłopak, czasem nawet mężczyzna patrzył się na mnie. Kiedy nichcący spotkałam
się z wzrokiem jednego z nich, zarumienił się i odwrócił wzrok. Nie powiem, że
to nie było słodkie.
Miałam
już wejść do drogerii, kiedy zobaczyłam małego płaczącego chłopca stojącego
przed sklepem spożywczym. Bez zastanowienia podbiegłam do niego - wiem jak to
jest będąc małym i zgubić się w zatłoczonym miejscu. Zgubiłam się kiedyś na
wycieczce klasowej, kiedy to byliśmy w Londynie. Chłopiec miał blond włosy i
wciąż krzyczał imię „Justin”. Kiedy stanęłam przy nim, popatrzył się na mnie
dużymi, zapłakanymi oczami. Ukucnęłam, aby być równo z nim i zapytałam
delikatnie:
- Cześć,
jak masz na imię?
- Jaxon
- odpowiedział bardzo cicho.
- Co się
stało, Jaxon?
- Bo ja
byłem z bratem i go nagle nie ma i poszedłem go szukać a go nie ma - szlochał.
Zrobiło mi się go żal.
- Pomogę
ci znaleźć twojego brata, dobrze?
-
Dobrze.
Wzięłam
go za rączkę i zaprowadziłam go do miejsca w centrum handlowym, gdzie znajdował
się punkt zwrotu produktów. Dlaczego tam? Był tam również mikrofon, którym ogłaszano
jakieś przeceny na całe centrum handlowe.
-
Przepraszam, Jaxon zgubił brata, mogłaby pani coś z tym zrobić? - zapytałam
delikatnie. Nigdy nie wiadomo, czy trafi się na tą miłą czy tą nieprzyjemną.
-
Oczywiście!
Odetchnęłam
z ulgą. To ta miła. Po chwili rozniósł się jej głos:
-
Blondwłosy chłopiec o imieniu Jaxon czeka na swojego brata w punkcie zwrotu
produktów. Prosimy o szybkie pojawienie się!
Powiedziałam
bezgłośne dziękuję i odszukałam wzrokiem krzesła niedaleko wejścia na
stanowisko w punkcie zwrotnym. Usiadłam na nim i wzięłam Jaxona na kolana. Jaki normalny brat zostawiłby dziecko i
poszedł dalej? Pomyślałam.
Nagle do
punktu zwrotnego podbiegł wysoki chłopak z fullcapem ubranym na odwrót, białym
t-shirtem i zwykłymi, czarnymi spodniami. Na nogach miał Supry.
-
Przyszedłem po Jaxona - odpowiedział.
- Siedzi
tam - wskazała na nas - ze swoją wybawicielką. Gdyby nie ona, pański brat tak
szybko by się nie znalazł.
Chłopak
spojrzał w moją stronę i szybko podbiegł. O dziwo, Jaxon nie wyrwał się z moich
objęć, aby popędzić do brata. Podniosłam wzrok do góry i ujrzałam brązowe
tęczówki wpatrujące się to we mnie, to w Jaxona. Stwierdziłam, że chyba już
gdzieś go widziałam.
- Jestem
na ciebie obrażony, nie znalazłeś mnie - odezwał się blondynek.
- Przepraszam,
Jaxon, szukałem cię i nie udało mi się ciebie znaleźć. Idź proszę do Ryana,
zaraz do ciebie przyjdę.
- Ale
już mnie nie zgubisz? - zapytał przerażony.
- Nie,
obiecuję.
Chłopiec
wstał z moich kolan i podbiegł do bladego chłopaka stojącego niedaleko nas.
- Fajny
z ciebie brat. Zostawić chłopca w wielkim centrum handlowym to wyczyn godny
najlepszego rodzeństwa! - powiedziałam z sarkazmem.
-
Odwróciłem się na chwilę, a jego już nie było. Od razu zacząłem go szukać, ale
ty mnie wyprzedziłaś - uśmiechnął się lekko.
Wstałam
z krzesła, gdyż poczułam się niezręcznie. Chłopak stał, a ja sobie siedziałam.
-
Zobaczyłam go pod jednym ze sklepów.
-
Naprawdę, dziękuję, emm…
- Clary
- podpowiedziałam.
- Clary
- powtórzył. Po chwili zaczął się klepać po kieszeniach aż wyciągnął portfel z
jednej z nich, wyciągnął 100-dolarowy banknot i podał mi go.
- Nie
chcę żadnych pieniędzy! - odkrzyknęłam. Znalazłam mu brata, a on mi za to
płaci? To niedorzeczne!
Popatrzył
na mnie z dekoncentracją. Nagle podbiegła do mnie Liz.
- Jejku,
dziewczyno, szukałam cię całe 15 minut. Nawet dzwoniłam, a ty nie odb… -
zacięła się, patrząc na chłopaka obok mnie. - O mój Boże!
Zaśmiał
się. Miał słodki śmiech, trzeba to przyznać.
- Co? -
zapytałam. Zachowywała się dosyć dziwnie. Jakby zobaczyła Michaela Jacksona.
- Clary,
nie jesteś blondynką. Ty naprawdę nie wiesz kim on jest?!
- Wiem,
że jest chłopakiem, który zgubił swojego brata w wielkim centrum handlowym i
bezczelnie chciał mi zapłacić za znalezienie go.
Liz
otworzyła szeroko oczy.
- Woah,
nieźle. Jak można zgubić swojego brata?
- Ty
zgubiłaś swoją siostrę przynajmniej pięć razy jednego dnia. I to w tym samym
miejscu - powiedziałam.
- Oh,
zamknij się! To nie moja wina, że jest taka ruchliwa! - zaśmiała się.
Telefon
Liz zawibrował. Odpowiedziała jedynie krótkie „przepraszam” i odeszła na bok.
Wykorzystując sytuację, chłopak odezwał się:
-
Przepraszam, nie jestem przyzwyczajony do tego, że ludzie nie chcą moich
pieniędzy.
Trochę
to dziwnie zabrzmiało. Tak, jakby miał miliony kasy na koncie.
-
Wybaczam, ale twojemu bratu chyba jeszcze nie przeszło - kiwnęłam głową w
kierunku Jaxona. - Wciąż jest naburmuszony.
- Masz
rację - zaśmiał się opuszczając głowę. Podał mi rękę, mówiąc - Jestem Justin.
- Miło
mi - uśmiechnęłam się.
-
Słuchaj, wiem, jak to zabrzmi, ale mogę twój numer telefonu?
Dziwnie
się na niego popatrzyłam. Znam gościa od jakiś trzech minut, a on chce mój
numer? Ale dobra, co mi szkodzi. Nie wygląda na jakiegoś psychopatę.
- Spoko,
ale przydałoby się coś na czym mogłabym go zapisać.
Justin
wyciągnął ku mnie długopis i rękę. Kiedy zorientował się, że to ta wytatuowana,
wyciągnął drugą.
-
Sugerujesz, że mam ci go zapisać na ręce?
-
Dokładnie.
Machnęłam
ramionami i ujęłam jego rękę. Zapisałam mój numer na jego nadgarstku i oddałam
długopis.
- Dzięki
- wykrztusił cicho. - A teraz chyba lepiej będzie, gdy pójdę, mój brat naprawdę
jest zły.
Zaśmiałam
się patrząc na Jaxona. Patrzył się na Justina jadowitym wzrokiem.
-
Oczywiście. Tylko… o co chodziło Liz? - zapytałam.
-
Zapewniam cię, że zaraz ci powie. Idzie w naszą stronę - westchnął. - Cześć!
Pomachałam
mu i odprowadziłam go wzrokiem. Wziął na ręce Jaxona i wraz z tym drugim
chłopakiem, jakimś Ryanem, szli w stronę Prady. Odwróciłam wzrok i zobaczyłam
podekscytowaną przyjaciółkę.
- OMG
OMG OMG OMG - powtarzała wciąż. Rzuciłam jej dzikie spojrzenie. - Dziewczyno,
to był Justin Bieber!
I nagle
poskładałam sobie wszystko do kupy: oczy, które już gdzieś widziałam, wiele
pieniędzy, brat Jaxon…
- Ja mu
dałam swój numer telefonu… - wyszeptałam. - Ale nie zachowywał się jakoś
szczególnie gwiazdorsko.
Liz
wyciągnęła ze swojej torby od Channel iPhone’a i coś w nim poklikała. Po chwili
pomachała mi smartphonem przed oczyma, a na wyświetlaczu było zdjęcie nikogo
innego jak Justina Biebera.
- Dałaś
temu - pomachała jeszcze raz - chłopakowi, którego piosenek na telefonie mam
niezliczone ilości swój numer telefonu!
- Nie ma
czym się ekscytować, to po prostu zwykły nastolatek, który ma za dużo kasy,
trzy samochody i śpiewa.
Sama się
zdziwiłam moim brakiem ekscytacji. Moje myśli wciąż mówiły hej, tego gościa zna 7/8 całego świata, a ty dałaś mu swój numer
telefonu!. Ale jakieś inne myśli sądziły, że to po prostu zwykły nastolatek, a ty dałaś mu swój numer. Chyba
wolałam te drugie.
- E tam,
zapewne i tak nie zadzwoni czy cokolwiek - stwierdziłam.
- Clary,
on mógł dostać numer każdej dziewczyny i chciał akurat twój, a ty myślisz że do
ciebie nie napisze?! Jesteś totalnie chora! - odkrzyknęła.
- Dobra,
mniejsza o to… Chodźmy już - rozkazałam. - Nie mamy dużo czasu, impreza zaczyna
się o dwudziestej, a jest już po piętnastej.
Postanowiłam
zakupić coś, co nie odkrywałoby za dużo ciała. W końcu impreza miała odbyć się
w domu niejakiego Lil’a, a sporo osób mówiło mi, że domówki u niego nie są zbyt
bezpieczne. Nigdy nie wiadomo, kiedy ktoś wsypie ci coś do drinka - co i tak
już było nielegalne biorąc pod uwagę to, że nie mam 21 lat. Postawiłam więc na
kwiecistą sukienkę kończącą się przed kolanem i czarne szpilki.
- Liz,
chodź już! - krzyknęłam, kiedy ona gapiła się na staniki w Victoria’s Secret,
których i tak by nie kupiła.
Szybko
wyszła ze sklepu, popatrzyła się na mnie zdenerwowanym wzrokiem i rzekła:
- Musimy
wyjść stąd jak najszybciej, zanim wydam całą moją kasę na koncie na jakieś
staniki!
Nie
doszłyśmy do domu zbyt późno, jednakże było już grubo po siedemnastej.
Postanowiłyśmy zawczasu się przygotować. Niby zajmuje to szybko, ale zawsze coś
się przedłuża. Włosy zostawiłam w takiej fryzurze, w jakiej z nimi wyszłam.
Ubrałam wcześniej przygotowany strój i choć nie lubię tak na siebie mówić, to
wyglądałam naprawdę rewelacyjnie. Usta pomalowałam mocno czerwoną szminką,
rzęsy poprawiłam mascarą i byłam gotowa do wyjścia.
Liz
postawiła na bardziej wyzywający strój. Prześwitujący sweter ecru z dziurkami,
a pod spodem czarny stanik bez ramiączek. Do tego shorty w tym samym kolorze i
szpilki w kolorze swetra. Włosy spięła w luźny kok i obie byłyśmy już gotowe.
* * *
Od autorki: Cześć! To moje pierwsze JBFF, sama nie wiem, czy dobre, ale mam nadzieję, że Wam przypadnie do gustu :) Uprzedzam, że nie jestem Belieber, piszę to opowiadanie ze wględu na moją przyjaciółkę oraz z czystej chęci spowodowanej czytaniem wielu przewspaniałych powieści związanych z Biebsem ;)
Mam nadzieję, że ktoś będzie to czytał. Jeżeli tak się zdarzy, to proszę o zostawienie po sobie choćby komentarza! :)
Pozdrawiam!
om, 1 rozdział świetny ;)
OdpowiedzUsuńOoo Arianna i Justin, czyli tak jak u mnie.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, czekam za następnym! :) Pozdrawiam.
Ps. Zapraszam do mnie na opowiadanie Fan Fiction w roli głównej między innymi z Justinem Biberem.
Candice, dziewczyna zamieszkująca w niewielkiej miejscowości w Ameryce północnej. Uważana jako popularna nastolatka, która przepada za imprezami. Można by powiedziec, że wszystko w jej życiu układa się jak należy..do czasu aż pewnego dnia, kiedy zamierza świętowac z swoim chłopakiem ZOSTAJE POJMANA JAKO ZAKŁADNICZKA. Gdyby nie zwykłe pójście do banku nic by się takiego nie wydarzyło.
Pragniecie reszty jej historii? To zajrzyjcie, czy Candice wciąż żyje..
http://madman-beginning.blogspot.com/
Fajnie sie zapowiada :) Czekam na nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńI zapraszam na http://come-here-baby.blogspot.com/ :)
Świetny blog:)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział! :)
Podoba mi sie blog :) informuj na tt :) @maja378
OdpowiedzUsuńSiems! Mała korekta, trzymaj! :)
OdpowiedzUsuń„Chciałam teraz gdzieś wyjść, a choć w moim mieście nie było zbyt dużo atrakcji.”
Nie pasuje mi to zdanie. Na moje powinno być: „ Chciałam teraz gdzieś wyjść, jednak w moim mieście nie było zbyt dużo atrakcji.” ;)
„jakiś turystów”
*jakichś
„Aquapark”
*aquapark
z małej litery, bo to nie jest nazwa własna
*jeansowe shorty
a nie lepiej po prostu „dżinsowe szorty”? wybacz, ale drażni mnie w oczy takie zastępowanie wyrażeń z j. angielskiego, kiedy jest już wersja spolszczona ;p
„Kiedy nichcący spotkałam się z wzrokiem jednego z nich, zarumienił się i odwrócił wzrok.”
Literówka ;)
+ według mnie powinno być „ze wzrokiem”, bo „z wzrokiem” trochę trudno się wymawia :P
„(...) wiem jak to jest będąc małym i zgubić się w zatłoczonym miejscu.”
*jest być małym
„Ty zgubiłaś swoją siostrę przynajmniej pięć razy jednego dnia. I to w tym samym miejscu - powiedziałam.”
Nie pasuje mi to zdanie. Zupełnie.
„zgubiłaś”? a nie lepiej „gubiłaś”? bo skoro „przynajmniej pięć razy jednego dnia” to lepiej brzmi „gubiłaś” (;
„Ty gubiłaś swoją siostrę przynajmniej pięć razy jednego dnia. I to w samym miejscu. – powiedziałam.”
Nie lepiej?
„- Oh, zamknij się! To nie moja wina, że jest taka ruchliwa! - zaśmiała się.”
W tamtym zdaniu czas przeszły, a tu teraźniejszy? Troszkę się to nie skleja :p
Jeśli w tamtym zdaniu użyłaś czasu przeszłego to tu tez powinien być przeszły, bo tyczy się tej samej kwestii, a więc: „To nie moja wina, że była taka ruchliwa!”
Bądź w jednym i drugim użyj czasu teraźniejszego. (:
„Kiedy zorientował się, że to ta wytatuowana, wyciągnął drugą.”
Może się czepiam, ale pisząc w narracji 1-osobowej sugerujesz słowem „ta”, że twoja główna bohaterka już wiedziała, że jedną rękę ma wytatuowaną, a skoro go nie znała wcześniej to to nie logiczne, rozumiesz?
Lepiej by było: „Kiedy zorientował się, że wyciągnął rękę, która była w pełni wytatuowana szybko wyciągnął drugą.”
„Nie doszłyśmy do domu zbyt późno, jednakże było już grubo po siedemnastej.”
Nie podoba mi się to zdanie.
Ja bym dała: „Do domu doszłyśmy na styk, było już grubo po siedemnastej, więc wypadało zagęszczać kroki.”
„Niby zajmuje to szybko, ale zawsze coś się przedłuża.”
Też mi się nie podoba to zdanie. Zła stylistyka.
Powinno być: „Niby nie zajmuje to dużo czasu, a co do czego ledwo się wyrabiamy.”
Link do słowa „ubrałam”. Zabiję! Nie cierpię, gdy ktoś w opowiadaniach daje linki albo obrazki. Bo czy pisarze też dodają do swoich książek płytę z obrazkami do książki?
Nie bierz tego do siebie, to po prostu nieprofesjonalne, a sporo osób tak robi. Nie lepiej ładnie opisać wygląd bohatera/bohaterki?
*shorty
Znowu
Informuj mnie o nowych na Twitterze @kiaudiax
Zapraszam tez do mnie na ff o Justinie - theywillfalllikeroses.blogspot.com :)
Ogólnie rzecz biorąc opowiadanie ciekawie się zapowiada, życzę weny! :)
Buziaki! I powodzenia! xx
Czekam na ciąg dalszy! :D
Dziękuję serdecznie za korektę i przepraszam za te błędy, ale jak polskiego używasz tylko w domu a wkoło jesteś w Stanach i rozmawiasz po amerykańsku stylistykę polską łatwo zapomnieć ;)
UsuńPozdrawiam i dziękuję jeszcze raz!
xxx