DZIĘKUJĘ ZA TYLE KOMENTARZY I WEJŚĆ!
I PROSZĘ O POMOC POD ROZDZIAŁEM :)
Zaktualizowałam zakładkę "Bohaterowie", zajrzyjcie. :)
Zaktualizowałam zakładkę "Bohaterowie", zajrzyjcie. :)
Przyciskałam
swojego iPhone’a do ucha za pomocą prawego ramienia, ponieważ drugą ręką
szykowałam sobie ubrania na jutrzejszy dzień w szkole. Tak, w szkole, bo przez ostatnie dwa dni
(może też przez niejakiego Justina Biebera) zapomniałam całkowicie, że
uczęszczam jeszcze do liceum. Moja rozmówczyni była podekscytowana całą tą
wczorajszo-dzisiejszą randką i tym, co zamierzał jutro zrobić Justin.
- O
matko boska, on jest taki słodki, nie dziwię się, że jest moim idolem, skoro
jest taki idealny, nie rozumiem tylko
dlaczego ja nie mam takiego szczęścia, tylko wredną siostrę, która z tym swoim
laptopem włamała się wczoraj na stronę hotelu i zrezygnowała z naszej
rezerwacji! - nawijała. Zawsze mnie zastanawiało, czy ona w ogóle myśli co
mówi, czy po prostu słowa same wychodzą z jej ust.
-
Poczekaj, jak to włamała? Mówiłaś, że jak na jedenaście lat jest świetną
hakerką, ale nie sądziłam, że aż tak bardzo.
-
Zdziwiłabyś się, ile ukrytych talentów jest w naszej rodzinie. Wiedziałaś, że
umiem haftować lepiej niż twoja ciotka? - zapytała z dumą.
- Cooo?!
- przeciągnęłam. - Jaja sobie robisz, bałaś się wziąć igłę do ręki, kiedy cię o
to poprosiłam!
- To
było w momencie, kiedy nie musiałam cerować skarpet taty, skarbie.
Obie się
roześmiałyśmy. Czasem naprawdę się zastanawiałam, czym zasłużyłam sobie na tak
wspaniałą przyjaciółkę. Ona była idealna, mogłam jej wszystko powiedzieć i
wiedziałam, że nic nie wygada. No, może czasem ma swoje humorki (czytaj:
ostatnia impreza u Lil’a), ale i tak ją kocham. A porównywanie się do mojej
ciotki Jennette z Phoenix było nie lada wyzwaniem, bo ta dość puszysta
blondynka szyła jak nikt inny. No i była żoną mojego wujka - brata mamy, oraz
matką najlepszego z mojego i George’a kuzynów, więc pomimo jej niezłego
charakterku musiałam ją akceptować w każdym calu.
- Dobra
Clary, cieszę się, że mnie okłamałaś z tymi SMSami, bo już naprawdę się
wystraszyłam, ale teraz idę spać, bo jutro na ósmą, pamiętasz? - powiedziała
sennym głosem.
Pomimo
tego, że wróciłam do domu równo o dwunastej (tak naprawdę miałam czas do
trzynastej, bo wtedy George wracał z treningów, ale ponieważ Justin sprawiał,
że się rumieniłam, troszkę przestawiłam tę godzinę), zaraz potem wzięłam
godzinną kąpiel w wannie, zjadłam obiad i rozmawiałam z Liz aż do dwudziestej
trzeciej - Skype, telefon, Line, skype, telefon, Line - i tak na zmianę. No
cóż, miałyśmy aż jeden cały dzień do nadrobienia.
Położyłam
się do mojego dużego łóżka małżeńskiego, w którym i tak spałam tylko ja (raz
spałam z Georgem, ale to tylko dlatego że film trwał aż do piątej!), które
akurat upiększała romantyczna czerwona pościel i białe poduszki. Zamknęłam
oczy, zadowolona z życia i uśmiechnięta.
Obym tylko p o n o w n i e nie śniła o
Justinie, o nie, nie.
Obudziłam
się przez mój budzik, który wciąż wydzwaniał melodyjkę „Wake me up” Whamu.
Kiedyś uwielbiałam tą piosenkę, a kiedy chciałam zmienić budzik, inne muzyczki
mnie nie budziły więc zostawiłam swój czerwony stary zegarek po prawej stronie
łóżka. Szybko weszłam po przygotowane wczoraj ciuchy do garderoby. Ponieważ to liceum musiałam ubierać się elegancko.
Jeśli ktoś nie wiedziałby, w Stanach jest tylko kilka stanów, które muszą mieć
obowiązkowo mundurki w High School (to jest tak naprawdę gimnazjo-liceum, ale
pomińmy to), a Floryda należała do tych, które nie mają takiego wymogu.
Jednakże jeśli przyszedłeś do szkoły ubrany zbyt „imprezowo”, jak nazywali to
nauczyciele (w tym wypadku Noel), zostałeś wyrzucany na ten dzień ze szkoły.
Trzy razy i nie zdajesz semestru, więc radzę uważać!
Kiedy
szybko umyłam się w łazience i uczesałam, ubrałam fioletową spódnicę w kratę i
białą koszulę z czarnym kołnierzem, a do tego czarne grube obcasy z dziurką na
palce. Spięłam grzywkę, a resztę włosów związałam w półkucyka. Namalowałam
czarne kreski eye-linerem, przejechałam różowym błyszczykiem po ustach i byłam
gotowa.
Zarzuciłam
przez ramię dużą białą torbę od Chanel i zeszłam na dół spotykając się z moim
bratem. Zawsze, kiedy na uczelni w St. Petersburgu (tam studiował) miał na
godzinę dziewiątą, a ja wyjątkowo na ósmą podwoził mnie do szkoły swoją KIĄ
Sportage w kolorze białym. Duże i terenowe samochody są dla mnie najlepszymi na
ziemi, a ten takowym był, dlatego nie narzekałam na auto brata.
- I jak,
gotowa? - zapytał ubrany w tradycyjną czerwoną baseballówkę z logiem swojej
uczelni.
- Tak,
możemy jechać - odparłam, po czym ruszyłam przed nim w drzwiach.
Wyjęłam
z torebki telefon wysyłając SMSa do Liz.
Do: Liz
Czekaj na mnie tuż przed parkingiem, nie
chcę sama zastać Noel skarbie xxx
Brakowało
mi Maca w szkole, ale ponieważ skończył liceum rok temu, nie mogłam go winić.
Nie był jednym z tych chłopaków, którzy lubią się uczyć, dlatego wielkim
zaskoczeniem było, kiedy oznajmił, że idzie na studia do, podobnie jak mój
brat, St. Petersburga, gdzie chciał studiować filozofię muzyczną*, choć
wiedziałam, że tą muzyką będzie jedynie rap.
Dojechaliśmy
pod szkołę kłócąc się o to, kto będzie bardziej tęsknił przez cały dzień -
George czy ja - ale on oczywiście przegrał. Pocałowałam go w policzek na
pożegnanie i wyszłam z auta, widząc biegnącą do mnie Liz. Była zbyt zadowolona
jak na dzień ze szkołą i z Noel.
- Cześć
laska - przywitała mnie mocno przytulając, kiedy Geroge odjechał z piskiem
opon. - Dzisiaj totalnie wspaniały plan Justina! - pisnęła.
- Tak, a
najpierw spotkanie z Noel i jej sukami! - udałam jej entuzjazm, za którym
posłała mi srogie spojrzenie. - Lepiej miejmy to już za sobą.
Zauważyłam,
że ubrała się dziś na luzie, a zawsze mama kazała ubierać jej białe flanelowe
koszule lub koronki. Czyżby to znaczyło, że…
- Twoi
rodzice wyjechali? - zapytałam.
- Tak,
załatwiać sprawę z hotelem, który nagle
anulował naszą rezerwację - popatrzyła się na mnie. - Teraz przynajmniej
wiem, czemu Melissa zrobiła to, co zrobiła. Też chciała trochę wolnego.
Przeszłam
przez próg szkoły widząc na sobie spojrzenia chłopców. W sumie nic nowego,
zawsze tak się na mnie patrzą, choć nie wiem, co jest szczególnego w moim
wyglądzie. Choć nie ukrywam, że to miłe.
Nagle
drogę do mojej szafki (nr 666, tak poza tym**) przerwała mi twarz wrednej
blondynki, tlenionej oczywiście. Patrzyła na mnie gorzej niż Spartanin na
Ateńczyka.
- Odejdź
suko, nie widzisz, że idę? - powiedziałam zdenerwowana samym patrzeniem na jej
twarz.
- Och,
czyżby kasa twojego nowego wielbiciela uderzyła ci do głowy? - zakpiła. -
Naprawdę myślisz, że on może do ciebie coś poczuć? Jesteś dla niego nikim.
- Hm, z
tego co mi wczoraj mówił, nikim jesteś dla niego ty - podkreśliłam ostatnie
słowo - ale ja jestem dla niego na tyle ważna, żeby wrzucać nasze zdjęcie, które ja zrobiłam trzymając jego telefon.
Od
dalszej kłótni powstrzymał nas dzwonek.
-
Jeszcze się policzymy, Clarisso - mruknęła i wyminęła mnie trącając mnie
ramieniem.
Do głowy
wpadł mi pomysł, aby wykorzystać jeden z tekstów George’a. Czasem opłaca się
słuchać jego gadaniny.
- Ah,
Noel? Wybacz, że zapomniałam ci pogratulować.
-
Pogratulować czego? - spytała zdezorientowana.
-
Słyszałam, że twoja cipa zyskała status użytku publicznego - odparłam i
machając włosami udałam się do gabinetu od historii, zostawiając za sobą
oniemiałą Noel.
Liz szła
tuż obok mnie, akurat obie miałyśmy historię, z szeroko otwartymi ustami.
-
Skarbie, masz piękne zęby, ale zamknij te usta bo jeszcze poślinisz koszulkę -
zachichotałam.
Szybko
przycisnęła swoje wargi do siebie.
- Czy
to nie był jeden z tych sławetnych
tekstów George’a?
- Tak,
był. Opłaca się mieć starszego brata. - Posłałam jej uśmiech i otworzyłam drzwi
od gabinetu pani Beer, szykując się na nudną lekcję historii.
Stukałam
ołówkiem o mój notes z matematyki odliczając sekundy do dzwonka chcąc jak
najszybciej wyjść. Wredna Liz skończyła lekcje godzinę temu ponieważ musiała
iść do lekarza, ugh! Ale przynajmniej nie musiałam się krępować przy „planie
J.” (w rozwinięciu chodzi o tajny plan Justina). Kiedy w końcu rozbrzmiał
dzwonek wyszłam z klasy jako pierwsza i chowając moje rzeczy do szafki,
wyciągnęłam torbę z Chanel i widząc niedaleko za sobą Noel pomknęłam do drzwi
szkoły, gdzie już gromadzili się uczniowie.
Czekałem
pod szkołą na Clary, stukając nerwowo nogą. Ryan stał obok mnie, chcąc zobaczyć
ponownie jak wygląda panna Jones, ale miał zwiewać od razu kiedy ją zobaczy.
Dzień nie był najgorszy, zrobiłem parę zdjęć z moimi Belieberkami a później
miałem spokój. Ludzie naprawdę wiedzieli, że chcę odpocząć, co było bardzo w
porządku. Widziałem na sobie spojrzenia dziewczyn mówiące „Oł maj gad, to jest
Justin Bieber!”, ale tylko uśmiechałem się i ignorowałem je.
- No, to
gdzie ona jest? - mruknął Ryan chyba po raz tysięczny w ciągu tych kilku minut
po usłyszeniu dzwonka.
Już
chciałem mu powiedzieć, że wcale nie musi na nią patrzeć i najlepiej byłoby,
gdyby już poszedł, ale wtedy zobaczyłem ją na górze schodów od szkoły.
Wyglądała tak kurewsko dobrze, cholernie elegancko i seksownie, że to aż
niemożliwe. Jej nogi były idealnie wyeksponowane, wszystko było idealne krótko
mówiąc. Oblizałem wargi, a kiedy Butler też ją zobaczył otworzył usta i mruknął
ciche „o kurwa”. Walnąłem go w bok.
- Nie
gap się tak na nią i idź już.
Blondyn
posłuchał się i uciekł jak najszybciej.
Clary
zauważyła mnie i szybko ruszyła w moją stronę. To takie dziwne, że ona potrafi
niemalże biegać w tak wysokich obcasach. Uśmiechnąłem się i poprawiłem włosy,
czekając, aż rozpocznie się mój plan. No w sumie nasz, ale „Plan J.” lepiej
brzmiało.
Dostrzegłem
także Noel i jej sukowatą mordę. Zauważyła mnie, a ja uśmiechnąłem się
cwaniacko, wiedząc, co się zaraz stanie.
-
Justin! - pisnęła Clary i podbiegła do mnie, po czym od razu wtuliła się w mój
tors. Objąłem ją mocno ramionami i ucałowałem we włosy.
-
Wszystko w porządku w szkole? - zapytałem, choć tego nie było w planie. Po
prostu chciałem wiedzieć.
- Wiesz,
zdążyłam się posprzeczać trochę z Noel, ale myślę, że znajdziemy czas na plan.
Oczywiście,
całe te słodkie tulenie się do mnie było w planie. Samowolnie nigdy w życiu nie
przytuliłaby się do mnie jak do swojego chłopaka. Przynajmniej tak powiedziała.
Zauważyłem
jak Noel zbliża się do nas ze swoimi klonami, które wcale nie wyglądały jak
ona, więc powiedziałem ciche „teraz” a Clarissa pokiwała głową i przełknęła
ślinę. Były zaledwie kilka metrów od nas kiedy nachyliłem się by ją pocałować.
Oddała pocałunek, bo taki był plan, a
ja pogłębiłem go i przycisnąłem ją do mojego samochodu podpierając się na nim
rękami. Zjechałem nimi na boki ciała dziewczyny i zacząłem zataczać na nich
delikatne kółka. Uwielbiałem jej usta, ale na trzeźwo nie chciałem jej tego
przyznać. Odsunąłem się od niej aby nabrać powietrza, a później dalej całując
przemieściłem się na drugą stronę auta, by później odkleić się od niej i
otworzyć drzwi.
-
Dziękuję - powiedziała przemile i uśmiechnęła się, wsiadając ostrożnie do auta.
Spojrzałem
na blondynkę i jej koleżanki, które stały z otwartymi ustami. No, przynajmniej
dwie, jedna z nich, tak naprawdę najładniejsza, uśmiechała się jakby była
zadowolona z tego, co się stało. Uśmiechnąłem się do nich promiennie i już
miałem wsiadać po swojej stronie kierowcy, kiedy odwróciłem się do Noel.
- Ej,
ty, blondyna - odparłem, a kiedy podniosła wzrok dokończyłem - Tak, ty. Jeśli
jeszcze raz będziesz próbowała choćby przeklnąć do mojej dziewczyny gorzko tego pożałujesz. To tyle, miłego dnia.
Wsiadłem
i jak najszybciej odjechałem spod szkoły, patrząc na zadowoloną Clary.
- Chyba
się udało - wydusiła.
- Nie
chyba, a na pewno, skar… - przerwałem, wiedząc, że teraz to może być trochę
dziwne - skarpetko - zakończyłem.
Brawo Justin, nazwałeś ją skarpetką.
Chyba lepiej było powiedzieć to głupie „skarbie”.
Popatrzyła
na mnie z wyrzutem.
-
Przepraszam cię bardzo, czy ja wyglądam dla ciebie jak jakaś skarpeta,
podkolanówko? - syknęła.
Aha, przez to wszystko zostałeś
podkolanówką. Świetnie, Justin, wspaniale.
- Nie,
ale nie masz dziś skarpet, więc tak jakoś powiedziałem.
- A ty
nie masz dziś podkolanówek, ale jakoś nie nazwałam cię tak z tego powodu -
udawała mnie.
Nagle
otworzyła szeroko oczy i zaczęła mnie pukać po kolanie, mówiąc:
-
Szybko, wysadź mnie, Justin!
- Ale co
się…
- Wysadź
mnie i zaparkuj tutaj.
- Co do
cho…
- Po
prostu na mnie tu zaczekaj!
Zrobiłem
co kazała i popatrzyłem na nią dziwnie. Szybko wyszła z samochodu, a ja, chcąc
chociaż słyszeć co robi otworzyłem wszystkie okna w samochodzie. Zauważyłem,
jak podchodzą do niej dwaj wysocy faceci, jeden w sumie dosyć do niej podobny,
drugi był blondynem. Obaj tak samo napakowani.
Czyżby zostawiła mnie dla jakiś kolesi?
Moje
rozmyślania zwiększyły się kiedy zarzuciła ręce na szyje blondynowi piszcząc
„jejku, tak się cieszę, że tu jesteś, Tyler!”. Oh, więc ma na imię Tyler. Ręce zacisnąłem na kierownicy choć nie
prowadziłem. Co tu się dzieje?
Wyszłam
z auta z powodu mojego brata. Zauważyłam go,
gdy tylko skręciliśmy a naprawdę nie chciałam mu tłumaczyć, dlaczego
jestem w samochodzie Justina Biebera, a biorąc pod uwagę, że moje okno było
otwarte i wystawiałam przez nie ręce, na pewno zauważyłby mnie.
Udałam,
że szukam czegoś w torebce kiedy spostrzegłam, że George jest z kimś.
Podniosłam wzrok i otworzyłam oczy oniemiała widząc mojego ulubionego kuzyna
Tylera. Kiedy chłopcy zauważyli mnie, mój brat przewrócił oczami, a kuzyn
uśmiechnął się szeroko.
- Clary!
- krzyknął i przyśpieszył kroku.
Natychmiast
podbiegłam i mocno go przytuliłam, oczywiście Tyler odwzajemnił uścisk.
- Jejku,
tak się cieszę, że tu jesteś, Tyler! - pisnęłam. - Ktoś w końcu będzie
dotrzymywał towarzystwo Geroge’owi i nie będę to ja!
- Ha ha
- zaśmiał się bez krzty humoru ciemnowłosy. - Ja zawsze mam towarzystwo.
- Tak?
Przed chwilą kilku twoich kumpli, jak sam powiedziałeś, przywitali się ze mną a
ciebie totalnie zignorowali - ośmieszył go Tyler.
Właśnie
poznaliście jeden z powodów, dlaczego tak bardzo lubię tego człowieka.
- Ja
pierdole, zamknij się Ty (Taj) -
mruknął George i przewrócił oczami.
- Ale
czekaj, przyjechałeś sam z Phoenix? - zapytałam ignorując brata.
- Nie,
rodzice też przyjechali. W sumie zostajemy na całą przerwę wiosenną -
wytłumaczył. - To znaczy, oni, bo zabieram George’a na weekend do Phoenix
trochę poimprezować.
- Aha,
rozumiem. Ty - wskazałam palcem na Jones’a - zostawiasz swoją biedną, młodsza
siostrzyczkę samą w domu na pastwę rodziców, a ty, Tyler, na pastwę cioci!
Jesteście tacy wspaniali - mruknęłam z sarkazmem.
-
Wziąłbym cię, gdybyś nie miała szkoły - wyszczerzył się, świecąc idealnie
białymi zębami. - A ja obecnie ją mam, wiesz, mój stan nie jest w planie „A”**
jak twój - zaśmiał się z mojego nieszczęścia.
Dwa
tygodnie z ciocią Jennette. Chyba zamieszkam u Liz, naprawdę.
- Dobra,
zapamiętam to sobie - prychnęłam i zarzuciłam włosami.
-
Idziemy do Blake’a, jakby mama się pytała - odezwał się George. - Więc, cześć!
- Do
zobaczenia! - zawołałam za nimi i poczekałam aż znikną z pola widzenia, po czym
wróciłam do auta Justina.
Siedział
tam całkiem spięty, patrząc się przed siebie i mocno ściskając kierownicę. Nie
wiedziałam, co się stało - jeśli tak bardzo przeszkadzało mu zaczekanie na
mnie, mógł powiedzieć - ale na pewno nie było to spowodowane denerwującym
upałem.
- Coś
się stało? - spytałam niepewnie.
- Co się
stało? Każesz mi natychmiast się zatrzymać tylko po to, żeby pogadać sobie z
jakimiś napakowanymi facetami, kiedy ja siedzę obok ciebie i chcę cię gdzieś
zabrać? - odpowiedział oschle.
Aha, był
zazdrosny.
- Może
dlatego, że był to mój brat, któremu musiałabym się później tłumaczyć, co robię
z tobą w aucie? I może dlatego, że był z nim mój kuzyn, którego nie widziałam
od pół roku? - odpowiedziałam pytaniem.
Co z
tego, że czułam się naprawdę miło przez to, że był o mnie zazdrosny. Mógł mnie
po prostu zapytać, kto to był, a nie odstawiać fochy.
Jego
wyraz twarzy od razu się zmienił, a ręce na kierownicy rozluźniły się. Potarł
dłońmi swoją twarz, czując się zażenowany.
-
Przepraszam, to było głupie - powiedział lekko chwytając moją dłoń.
- Nie
masz za co przepraszać - odparłam, wyciągając dłoń z jego i kładąc ręce za
głowę. - A teraz jedź.
Zaśmiał
się i zaczął nucić piosenkę, która akurat leciała w radiu. Nie byłam pewna, ale
to chyba był Macklemore. Znałam tylko refren, więc razem z nim zaśpiewałam go.
Później stacja puściła Pitbulla wraz z Jennifer Lopez - We are one.
- Ole, ole, ola! - śpiewaliśmy refren na
cały głos śmiejąc się z największych głupot.
- Nawet
kiedy śpiewasz jakieś głupie ole, ola masz taki czysty głos - zachwycał się.
-
Ciiiicho - mruknęłam, czując się zażenowana.
- Hej, czy
to nie Liz? - zapytał nagle, wskazując brodą w stronę starego budynku.
Przyjrzałam
się bardziej temu, co pokazywał. W tym budynku mieścił się dom pomocy młodym
matkom i ginekolog, który robił jedynie USG. Poprosiłam Justina, aby się
zatrzymał, bo to chyba naprawdę była Liz. Wyszłam z auta i kiedy już
wiedziałam, że do Liz podeszłam do niej, w momencie kiedy chowała coś do
torebki.
- Liz,
co ty tu robisz? - zapytałam.
Natychmiast
podniosła wzrok i spojrzała na mnie wystraszona.
- Cześć
Clary, ja akurat odbierałam wyniki mojej eee… kuzynki - powiedziała.
-
Przecież miałaś być u lekarza w twojej
sprawie.
Cała ta
sprawa była dziwna, a moja przyjaciółka zachowywała się niepewnie.
- Bo…
byłam, tak, byłam - mówiła, jakby chciała przekonać samą siebie do swoich słów.
- A później zadzwoniła do mnie Monica i poprosiła o odebranie jej wyników, więc
to zrobiłam. Lepiej powiedz, czy plan się udał?
Nie
ciągnęła tematu, więc już wiedziałam, że coś jest nie tak.
Ale przecież ona nie może być w ciąży.
Powiedziałaby mi.
Przyłapując
się na tym, że nie ufam swojej najlepszej przyjaciółce skarciłam się w myślach.
Ale także znałam ją tak dobrze, że nie mogłam nie zauważyć jej wahania.
Postanowiłam, że załatwię to w trochę inny sposób, bo muszę znać prawdę.
- Clary?
- machnęła mi ręką przed twarzą.
- Ah,
plan, no cóż, wyszedł idealnie.
Posłałam
mój firmowy uśmiech i żegnając się z przyjaciółką wyjęłam iPhone’a kierując się
do samochodu Justina. Kiedy byłam już w środku uciszyłam chłopaka ręką i
wybrałam odpowiedni numer telefonu.
- Cześć
Clary, czegoś potrzebujesz? - zapytał głos po drugiej stronie.
- Hej
Melissa, słuchaj, wiem, że to trochę niepoprawne, ale potrzebuję twojej pomocy.
- Jasne,
mów o co chodzi, postaram się pomóc - odparła młodsza Marks.
- Wasza
kuzynka Monica jest w ciąży?
- Nie,
zresztą jakim cudem skoro ona jest lesbijką? - oparła.
Wtedy
byłam pewna, że Liz mnie okłamała. Cała ta sprawa wydała się dziwna.
-
Mogłabyś się włamać do gabinetu ginekologicznego i sprawdzić wyniki Liz?
- Chyba
nie myślisz, że ona jest w ciąży.
- Nie
wiem co myślę, po prostu to zrób, proszę Mel.
Zgodziła
się i powiedziała, że da mi znak wieczorem. Byłam jej niezmiernie wdzięczna.
Nie mogłam uwierzyć, że moja przyjaciółka, najpierw będąca kilkuletnią Elly,
później po prostu Elizabeth (ponieważ takie imię brzmiało idealnie dla
siedmioletniej księżniczki), aż w końcu Liz mogłaby mnie okłamać w tak ważnej
sprawie.
Justin
patrzył na mnie jakimś dziwnym wzrokiem. Wyjaśniłam mu całą sytuację i dopiero
wtedy jego mina zmieniła się doszczętnie.
-
Słuchaj, gdyby Ryan był na miejscu Liz, myślę, że po prostu zapytałbym go o to
prosto z mostu. - Odpalił samochód i skręcił w prawo. - Wiedziałby, że ja coś
wiem, więc nie skłamałby bo to byłoby bez sensu.
- Ona
przed chwilą skłamała mi w żywe oczy, kiedy zapytam się jej o to, czy jest w
ciąży nie dość, że pomyśli że jej nie ufam to w dodatku i tak skłamie. Melissa
jest obecnie jedyną pomocą.
Wyjrzałam
przez okno i dopiero wtedy zobaczyłam znak informujący, że wyjeżdżamy z Marco
Island. Popatrzyłam przerażona na Biebera.
- Gdzie
ty mnie zabierasz?
-
Niespodzianka, niespodzianka.
- Ugh,
nienawidzę niespodzianek! - mruknęłam.
- A ja
nienawidzę marudzenia dziewczyn i teraz jakoś nie narzekam.
Droczyliśmy
się aż do momentu kiedy dotarliśmy na miejsce. Widziałem jej zadowolone spojrzenie
i pochwaliłem się w duchu. Przez nią zrobiłem się strasznie ckliwy, ale jakoś
nie przeszkadzało mi to do czasu, póki moje pomysły jej się podobały.
Zabrałem
ją nad jezioro przy którym znajdowała się łąka pełna fiołków. Wyszła z
samochodu i ściągnęła swoje obcasy chodząc po polanie z uśmiechem na ustach.
- Nie
wiedziałam, że na Florydzie są takie miejsca.
- To
będzie nasze tajne miejsce, okay? - spytałem, podchodząc do niej i obejmując ją
w pasie od tyłu.
- Mhm -
potwierdziła.
Przejechałem
nosem po jej szyi, a kiedy poczułem jak dreszcz przechodzi po jej ciele
uśmiechnąłem się i zrobiłem to samo, tylko w dół. Pocałowałem ją delikatnie w
zagięciu pomiędzy szyją a ramieniem nie wiedząc, jak zareaguje. Kiedy odchyliła
szyję dając mi lepszy dostęp całowałem ją dodając do tego język. Kiedy moje
usta doszły do jej lewego obojczyka - jęknęła. Znalazłem jej czułe miejsce.
Splotła
swoje ręce na mojej szyi i przysunęła mnie bliżej. Wiedziałem, że jej kontrola
powoli pęka. Pocałowałem płatek jej ucha, później policzek i na końcu kącik jej
ust.
- Nie
drocz się ze mną, Justin - syknęła i pocałowała mnie.
Pocałunek
nie był delikatny, ani ostry - ale był cholernie namiętny, a ja czułem to, jeśli wiecie co mam na myśli.
Jęknąłem w jej usta, kiedy pociągnęła za końce moich włosów. Odsunęła się ode
mnie i patrząc mi w oczy zarumieniła się. Schyliłem się do następnego
pocałunku, który nie różnił się dużo od ostatniego. Pociągnąłem jej dolną wargę
i puściłem z lekkim pyknięciem. Przyłożyłem swoje czoło do jej.
-
Wypadła mi modelka do mojego nowego video - powiedziałem, przypominając sobie
co powiedział mi, wciąż urażony, Scooter dziś rano. - Do bardzo namiętnego
video.
- Co za
pech - odparła z sarkazmem.
- Chcę,
żebyś w nim zagrała.
- Nie ma
mowy - odrzekła od razu.
-
Proszę.
- Nie.
Pocałowałem
ponownie jej szyję docierając do czułego punktu, gdzie już wiedziałem że
przyprawię ją o dreszcze. Rękoma zataczałem kółka na jej bokach.
-
Ju-stin - jęknęła.
-
Zgodzisz się?
Kiedy
nie odpowiedziała dalej robiłem swoje, choć wiedziałem, że zaraz się ugnie.
- Dobra,
zgadzam się, tylko już mnie nie całuj bo nie wytrzymam dłużej w ubraniach!
Uśmiechnąłem
się w jej szyję, ale pomimo jej ostrzeżeń nie przestawałem jej całować,
podwijając lekko jej koszulkę. Jęczała co chwilę, co sprawiało że mój kolega
coraz bardziej stawał na baczność. Kiedy koszulka była prawie przy pasku jej
białego stanika popatrzyłem na nią, jakby pytając, czy mogę ją ściągnąć.
- Zrób
to.
***
Od autorki: Jestem taka dumna z tych 22 komentarzy! To Wasz rekord i w tym również mój, oraz te ponad 10 tysięcy wejść... jest mi ogromnie miło!
Rozdział cudowny jak zwykle + moim zdaniem nr.6 są śliczne :*
OdpowiedzUsuńrozdział cudowny bhcysdyajcbgjk ♥
OdpowiedzUsuńa co do bucików to mi sie podobają klasyczne-czarne i nr 2 :) i sukienke masz boską ♥
dodaj zdj jak już będziesz ubrana w zestaw :*
OdpowiedzUsuń3! Rozdział bdkwbdoxbw jak najszybciej dodawaj nowy! :D
OdpowiedzUsuńRozdział genialny a jeżeli chodzi o buty to do ciemnej sukienki razdziła bym ci załorzyć jasne buty (6 lub 7) i do tego złote dodatki, bedziesz wyglądać bosko<3 / Mizu
OdpowiedzUsuńopowiadanie jest w 100 pro perfekcyjne,nie widzę żadnych błędów,jesteś niesamowita,na prawdę.twoje opowiadanie tak w ciąga,mam nadzieję,że tak będzie zawsze,bo zazwyczaj na koniec opowiadania robi się nudno,ale myślę,że skoro rzadko dodajesz rozdziały,to są one przemyślane w 100 pro.Powodzenia życzę,składam gratulacje za ten rozdział i życzę także weny.Nie mogę się oczywiście doczekać następnego rozdziału i tego video.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie
niebezpieczenstwocatjay.blogspot.com
Buty to 1, 4 albo 6 :) a sukienka piękna! Rozdział mega i jestem ciekawa co bedzie dalej jakie video omg Skabskshsnsn
OdpowiedzUsuńjsziekalzies *.* cudowny rozdział
OdpowiedzUsuńkocham to opowiadanie, naprawdę świetnie piszesz <3
nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału, życzę dużo weny :) xx
a jeśli chodzi o buty, to mi się najbardziej podobają nr 6
Cudowny :* A co do butów to nr. 6 idealne ^.^~
OdpowiedzUsuńJestes genialna! Dodawa szybciutko rozdzial, ale.to juz!
OdpowiedzUsuńUwielbian tego ff!
Dlaczeg to jes takie.dobre?
Cudowny *_* A co do butów to nr 6 są idealne.Sukienka ciemniejsza a buty jasne ^^ Cudo :*
OdpowiedzUsuńRozdział niesamowity a buty nr 6 ;*
OdpowiedzUsuńKocham tego bloga ^^ Piszesz naprawdę fantastycznie .A buty to moim zdaniem nr 2 i 6 najlepsze*_*
OdpowiedzUsuńRozdzuał świetny a buty nr 6 :*
OdpowiedzUsuńMisia kiedy rozdział :'c ? Tęsknimy <3
OdpowiedzUsuńŚwietny :) Czekam na next.
OdpowiedzUsuń